75 lat Poznańskiego Klubu Morskiego LOK im. kpt. Adama Białoszyńskiego
Trudno jest opisać historię 75 lat działalności aktywnego, wielosekcyjnego klubu żeglarskiego, a w zasadzie pracę i wysiłek włożony przez wielu zaangażowanych jego członków. Pozostaje niedosyt, że w krótkim artykule nie da się przedstawić wysiłku wszystkich zasługujących na to członków z okresu 75 lat istnienia klubu. Z tej racji konieczne są pewne skróty.
Odzyskanie przez Polskę niepodległości i uzyskanie dostępu do morza pociągnęło za sobą nagłośnienie tematyki morskiej, m.in. poprzez powołaną Ligę Morską. Jednym z głównych zadań LM było upowszechnianie tematyki morskiej w społeczeństwie, w tym poprzez tworzenie ogólnodostępnych klubów żeglarskich. W klubach żeglarskich LM miały wyrosnąć przyszłe kadry marynarzy i specjalistów dla rozwijającej się żywiołowo gospodarki morskiej.
Za oficjalną datę powstania Poznańskiego Klubu Morskiego przyjmujemy rok 1936, kiedy to Zarząd Okręgowy LMiK w Poznaniu powołał klub, nadając mu nazwę „Poznański Klub Morski LMiK”. Następnie zakupił od pani Zofii Białoszyńskiej ponad hektar gruntu na wschodnim brzegu jeziora Kierskiego, na którym rozpoczęto budowę Ośrodka Żeglarskiego.
Fragment plakatu z okazji 75‑lecia PKM LOK |
Pierwszym Komandorem PKM LMiK został gen. Franciszek Wład, dowódca Garnizonu Poznań. Członkowie założyciele, m.in. kol. Lucjan Czarnecki, rozpoczęli swoją działalność od organizowania kursów wychowania morskiego, na których poznawano praktykę żeglowania, budowy łodzi itp. Członkowie Klubu czynnie włączali się do prac przy budowie Ośrodka.
W czerwcu 1939 roku Komandor PKM LMiK, gen. dyw. Franciszek Wład w asyście m.in. działaczy Poznańskiego Okręgu LMiK– prof. Stanisława Pawłowskiego, posła na Sejm RP Leona Surzyńskiego, notariusza Czesława Chmielewskiego oraz bohatera Powstania Wielkopolskiego kpt. rez. Adam Białoszyńskiego– dokonał uroczystego otwarcia na terenie Ośrodka budynku klubowego. Budynek poświęcił proboszcz z Kiekrza. I tu ciekawostka, ministrantem był 9‑letni wówczas Zbyszek Frąszczak, który po wojnie jako członek Klubu odbył szkolenie żeglarskie, a następnie wstąpił do Marynarki Wojennej. Jako absolwent i prymus Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej został kapitanem żaglowca MW ORP „Iskra”. Przez wiele lat pływał jako kapitan na żaglowcach, okrętach, statkach. W uroczystościach przekazania budynku klubowego udział wzięli członkowie Klubu, działacze i żeglarze, m.in. kol. kol. Lucjan Czarnecki i E dward Witczak.
Wybuch II wojny światowej przerwał rozwijającą się pomyślnie działalność klubową. Ośrodek Żeglarski zajęli Niemcy, a budynek klubowy zamieniony na magazyn wojskowy ulegał stopniowemu niszczeniu.
Ale zaraz po wyzwoleniu Poznania, już wiosną 1945 roku, większość przedwojennych działaczy Klubu wznowiła jego działalność. Należy tu wspomnieć niezapomnianego Lucjana Czarneckiego, Czesława Dworka, Bolesława Jankowskiego, Maksymiliana Grabusa, Feliksa Nowaka, Jana Kowalskiego, Edwarda Witczaka, Leonarda Jurdzińskiego, Irenę Bartkowiak.
Nie było dla nich rzeczy niemożliwych do wykonania dla rozwoju umiłowanego żeglarstwa i Klubu. Członkowie Klubu, w większości pracownicy Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, potrafili dostosować swoją pracę zawodową i społeczną działalność żeglarską do istniejących warunków. Po wielu staraniach odzyskali część przedwojennego taboru pływającego Klubu, który stopniowo uzupełniany był sprzętem przekazywanym przez ZG LM. Odzyskiwany sprzęt był w większości uszkodzony, wymagał pilnych remontów, które wykonywano w warsztatach ZNTK. Remonty prowadzono także w samodzielnie wybudowanym hangarze, zbudowanym z części odzyskanych po rozbiórkach. Służył potem długie lata do remontów i przechowywania sprzętu.
Rozbudowy Ośrodka nie kontynuowano jednak zgodnie z przedwojennymi planami ze względu na brak środków. Był to przecież trudny okres odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych.
W Klubie, jak przed wojną, prowadzono szkolenia. Podstawą szkoleń i pracy z młodzieżą były obozy i kursy skoszarowane. Mistrzem organizacji tej formy szkoleń był nieoceniony Lucjan Czarnecki, który swoją aktywnością i zaangażowaniem organizował je z dużym rozmachem. W okresie wakacyjnym przeszkalano średnio 150 kursantów. W 1948 roku Klub dorobił się wreszcie upragnionego 30‑metrowego pomostu żeglarskiego. Tu, jak zwykle, „sprawcą” budowy był niezastąpiony Lucek Czarnecki z kolegami.
Prowadzona w Klubie szeroka działalność szkoleniowa dała wyniki. Wielu wyszkolonych w Klubie żeglarzy, którzy marzyli o wielkich podróżach i nowych odkryciach trafiło przez Państwową Szkołę Jungów i Marynarkę Wojenną do służby na morzu. Takim przykładem jest droga życiowa kżw. Zbyszka Frąszczaka.
Zebranie kursantów przed budynkiem klubowym – 1953 r. |
Port jachtowy Klubu, przy pomoście w głębi statek klubowy „Kościuszko” |
Lata 50. zmieniały struktury podporządkowania organizacji sportowych. Poznański Klub Morski LPŻ był dalej tym samym Klubem. Realizował z jeszcze większym rozmachem swoje zadania– szkolenie i wychowanie młodzieży.
LPŻ organizowała dla swoich członków specjalistyczne, stacjonarne kursy, podnoszące ich kwalifikacje i uprawnienia żeglarskie, motorowodne, płetwonurkowe i instruktorskie. Szkolenia w tym okresie były priorytetem w działalności LPŻ, poszerzając poziom i zakres działalności klubów. Szkolenia w PKM zapewniały napływ wielu zdolnych i dobrze przygotowanych specjalistów żeglarstwa.
Do seniorów dołączali młodzi żeglarze, zasilając kadrę szkoleniową, szkutniczą i sportową Klubu. Wyszkoleni żeglarze, motorowodniacy byli kierowani do służby wojskowej w Marynarce Wojennej, a po jej zakończeniu wracali jako doskonali specjaliści do Klubu. Rosło zaplecze następców seniorów klubowych, którymi zostawali ich wychowankowie. Teraz wspólnie poszerzali i rozwijali działalność klubową. Do najbardziej aktywnych młodych działaczy należeli m.in. Kazimierz Kostrzewski, Romuald Rowecki, Roman Bojko, Jerzy Silecki, Lucyna Kostrzewska, Janina Różańska‑Tadrowska, Leszek Słodecki, Longin Żeberski, Janusz Bartoszewski, Marian Jurdziński, Waldemar Kłobuchowski i inni. Wielu z nich całą swoją działalność społeczną związało ze specjalistycznymi klubami LOK.
Lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte charakteryzowały się dużym zaangażowaniem członków w działalność społeczną i różnymi inicjatywami. Przybywało sprzętu, członkowie klubu opanowali umiejętności szkutnicze, techniczne. Samodzielnie budowali łodzie żaglowe, motorowe. Tylko sobie znanymi sposobami zdobywali materiały do ich budowy.
Oprócz „floty” żaglowej powstała w Klubie największa na Kiekrzu „flota” motorowa. Z Charzykowa drogą lądową(!) sprowadzono statek wycieczkowy m/s „Kościuszko” na 110 osób. W ten sposób Klub jako jedyny w Wielkopolsce miał duży statek wycieczkowy. Przybywało łodzi motorowych, sportowych i turystycznych. Tak dużo zgromadzonego sprzętu motorowodnego spowodowało i konieczność i możliwość utworzenia w Klubie sekcji motorowodnej. Aktywnymi jej członkami byli koledzy: Julian Stabrowski, Jerzy Rybka, Stefan Reszkowski, Bogdan Skierski, Jerzy Silecki, Jerzy Pasiciel. Sekcja stała się później zalążkiem jednego z najlepszych klubów motorowodnych LPŻ– Poznańskiego Klubu Motorowodnego LOK.
W ramach Klubu działała też sekcja bojerowa, która prowadziła intensywną działalność sportową i szkoleniową. Nasi bojerowcy, jako nieliczni z Polski, uczestniczyli w regatach zagranicznych, np. kolega Romuald Rowecki startował w Austrii, Holandii, U SA. Bojerowcy z PKM LOK wnieśli duży wkład w rozwój żeglarstwa śródlądowego w Polsce. Właśnie on był „motorem” wprowadzenia w kraju bojerów klasy DN. Zdobył instrukcję, przetłumaczył ją, rozrysował plany budowy DN i wykorzystując dostępne nowości techniczne wprowadził do planów swoje ulepszenia. Dzięki niemu klasa ta została wprowadzona w całym kraju.
Klasa sportowa bojerów DN pozyskała i pozyskuje nadal dla polskiego sportu najwięcej medali mistrzów świata i E uropy. Zawodnicy PKM LPŻ w klasie DN bili rekordy prędkości, zdobywali tytuły mistrzów Polski. Kolega Romuald Rowecki jako jedyny Polak po zwycięskich regatach bojerowych w USA został zaproszony do wzięcia udziału w wyścigu bojerowym (bojery na kołach) w poprzek kontynentu afrykańskiego, przez piaski i bezdroża Sahary. Startowało 8 bojerowców z Europy, USA i Kanady. Długość trasy wynosiła ok. 2500 km. Po 30 dniach zmagań (styczeń 1973 r.) Romuald Rowecki jako pierwszy pokonał Saharę i dotarł do Atlantyku.
Rozwijało się też płetwonurkowanie. Koledzy Waldemar Kłobuchowski i C zesław Przybylski prowadzili szeroką działalność szkoleniową. Technika płetwonurkowania robiła szybkie postępy. Pojawiły się warunki utworzenia samodzielnego klubu. W ten sposób powstał jeden z najlepszych w LOK– Poznański Klub Płetwonurków LOK „Delfin”.
PKM LPŻ kontynuował i stale rozwijał swoją działalność morską. Na Zjeździe Wojewódzkim LPŻ w kwietniu 1957 roku przedstawiono pomysł budowy jachtu morskiego. Kolega Różański zainicjował społeczną zbiórkę na budowę tego jachtu– ze sprzedaży cegiełek zebrano ok. 2,7 mln zł. Po 4 latach, w lipcu 1962 roku zwodowano w Szczecinie jacht s/y „Wielkopolska”. Bez dotacji państwowych powstał jeden z piękniejszych w tamtym czasie jachtów morskich. Inicjatywa okazała się zaraźliwa. Za przykładem Poznania poszły też inne miasta i w ten sposób przybyło kilka nowych jachtów morskich.
Żeglarze PKM LPŻ brali wielokrotnie udział w organizowanym przez ZG LPŻ wieloboju morskim w kraju i zagranicą, sięgając po zwycięstwa w jego konkurencjach.
Poznański Klub Morski LOK od początku należał do czołówki klubów żeglarskich Ligi Obrony Kraju i jej poprzedniczek i do dziś nie oddaje nikomu czołowego miejsca, a trwa to już 75 lat. Skąd takie osiągnięcia? Odpowiedź jest prosta. Po pierwsze to zasługa naszych seniorów, takich jak Lucjan Czarnecki i jego koledzy. Ci pasjonaci potrafili przekazać kolejnym pokoleniom członków Klubu swoją pasję, umiejętności i miłość do żeglarstwa, tworząc w ten sposób wielopokoleniowy Klub. Obecnie już trzecie pokolenie przejmuje sztafetę kierowania Klubem.
Można tu zadać pytanie, czy spełniły się marzenia tych działaczy‑seniorów, którzy przed wojną tworzyli zręby Klubu, a po ciężkich przeżyciach okresu wojennego reaktywowali i rozwijali z sukcesem jego działalność? Z pewnością tak. Po prostu kochali żeglarstwo i młodzież. Zostawili po sobie godnych siebie następców, którym wskazali drogę jak osiągać sukcesy.
Z żeglarskim pozdrowieniem Komandor Honorowy PKM LOK JKŻW Zbigniew Ornaf |
||
Powrót |